środa, 14 sierpnia 2013

Początek cz.1

-Dante! - Krzyknęła mama.
-Co chcesz mamo?!?! - Odpowiedział.
AA! Chodź tu szybko... - Gdy usłyszał ściszający się głos matki, rzucił się po mój miecz i pobiegł do kuchni. Zobaczył tam strumienie krwi a obok leżący nóż, upadł na kolana zalany łzami, lecz zaraz przestał płakać... Wstał, i poszedł z opuszczoną głową po lekarzy, by zapytać się, czy jest jeszcze nadzieja dla matki. W połowie drogi szedł wolniej i pomyślał:
-(Hmm... Czuję, że coś za mną jest, lecz co mam zrobić? Mam pomysł, zacznę iść szybciej potem jak najszybciej odwrócę się zadając cios mieczem. Heh, to na pewno zadziała.)
Kilkanaście kroków potem, zrobił tak jak myślał, nie udało się...  Sander złapał miecz i wyrzucił.
-Cholera, co mam teraz zrobić? - Pomyślał Dante.
- Ha, i co dzieciaku?! Teraz już się nie wywiniesz tak łatwo! Wtedy miałeś farta! - Wykrzyczał Sander.
- Sander, nie mam ochoty się z tobą bić! Przed chwilą zabito moją matkę! - On zamachnął się nożem w stronę przerażonego Dantego. Wbił mu sztylet w brzuch po czym uciekł.
- Więc to tak skończę, hę? Boże, za co? Za co? - Zrezygnowany położył się. Lecz nagle usłyszał głos podbiegającej dziewczyny:
- Dante? Nie umieraj, wezwę pomoc!

Następnego dnia Dante obudził się u medyków, obok niego siedziała Miku.
- Miku, to ty mnie uratowałaś? - Zapytał cichym głosem.
- Nie, ja cię znalazłam i zawiadomiłam medyków, Oni Cię uratowali. - Odpowiedziała uśmiechając się.
- Muszę wstawać...- Powiedział próbując wstać.
- Nie możesz, i nie musisz. Dante, wiemy co się stało u Ciebie w domu, bardzo mi przykro. - Rzekł medyk.
- Zemszczę się, choćbym miał sam umrzeć!- Krzyknął Dante.
- I tak by się stało gdyby nie My. - Powiedział inny medyk.
-Ciekawe co teraz robi Sander... Pewnie myśli że nie żyje - Cicho powiedział.
-ON CIĘ ZRANIŁ?!?!?!?!?!?!?!?!? - Wrzasnęła jak najgłośniej mogła Miku.
-Yhy? - Potwierdził Dante.
-Ooooo, to z Naszym związkiem koniec! - Krzyknęła.
Dante zakrztusił się słysząc te słowa.
- *mocny kaszel* Że *kaszel* co? Chodzicie ze  s- *kaszel*-obą?- Wykrztusił Dante.
- W danej chwili już nie! - Odpowiedziała Miku.
-(Że co? Na to kurde ma być? Ona z Nim chodziła? No nie...) - Pomyślał.
- Co ja teraz zrobię? Nie mam nawet gdzie zamieszkać... Nie mam dokąd ani do kogo wrócić... Umiem walczyć, lecz sam nie przeżyję...
Miku uśmiechnęła się i powiedziała:
- Hej, nie smuć się. Możesz zamieszkać u mnie. Ja i moi rodzice mamy wolny pokój bo brat wyjechał.
-Na prawdę? Dziękuję Miku! - Krzyknął z radością.

Koniec rozdziału 1.

1 komentarz:

  1. super rozdzial ale pisz dalej a nie konczysz na pierwszej notce jest zawaliste i mnie wciagnelo do czytania naprawde powodzenia i zycze weny

    OdpowiedzUsuń